okazała bardzo udana. Trafiliśmy na całkiem fajne okno pogodowe i udało się wypatrzeć nie tylko tygrzyka.

Wysoka Wisła sprawiła, że niedzielna wycieczka do rezerwatu Wyspy Zawadowskie była mniej ornitologiczna niż zwykle. Tym niemniej piękna, słoneczna pogoda wprowadziła nas w znakomite nastroje i zapewniła odpoczynek na łonie jakże pięknej w tym rejonie przyrody.

Cisza i spokój. Las tonął w porannej mgle, a Wisła wyglądała jak Amazonka. Nie dość, że była bardzo wysoka to jeszcze nie było widać drugiego brzegu, a wysepki i łachy tonęły we mgle. Ptaków było niewiele. Przy brzegu uwijały się pliszki siwe, a z nicości dochodziły odgłosy mew.

Za cel postawiłem sobie wypatrzenie puszczyka. Tym razem miałem bardzo dokładne namiary od Michała i udało się wreszcie go dostrzec. Miałem sporo szczęścia, bo akurat drzemał sobie na dość eksponowanej gałęzi.

Gdy się zbliżyliśmy poderwało się spłoszone stado mew. Jednak to nie nasza obecność je do tego skłoniła, ale nadlatujący od strony Żerania sokół wędrowny. Zatoczyły kilka kręgów i wróciły, by znów się wygrzewać wraz z kaczkami i łabędziami w nieco cieplejszej przy ujściu kanału wodzie. Dalej pływało spore stado gągołów, a w zatoczce opodal kilka cyraneczek.

W połowie sierpnia wybrałem się z aparatem w dobrze znany mi z biegania rejon ścieżki nad Wisłą pomiędzy Mostem Poniatowskiego, Mostem Grota. Ta pora roku nie jest najlepsza na obserwowanie ptaków, ale wśród wszechobecnych śmieszek i krzyżówek udało mi się wypatrzeć kilka kormoranów i mewy białogłowe. Długo też obserwowałem polującą rybitwę rzeczną, starając się uchwycić jej powietrzne popisy w obiektywie.