Początkowo lekko w dół główną ulicą Krynicy, by po kilometrze skręcić w drogę wspinającą się na stok Jaworzyny. Dobrze wspominałem ten odcinek. Teraz w założeniu chciałem pobiec go mocno. Bezchmurna księżycowa noc. Chłodno, jakieś 9 stopni. W konarach hulał więcej wiatr. Biegło mi się świetnie nawet pod górę. Byłem mocno zdziwiony, gdy dotarłem do stacji kolejki gondolowej na Jaworzynie.

Mnie najbardziej zaskoczyło to, że błoto może mieć tyle odmian, o tak różnorodnych właściwościach fizykochemicznych. Tych drugich nie sprawdzałem, ale te fizyczne starałem się ogarnąć. Szczególnie skupiłem się na takich cechach substancji jak gęstość, lepkość, siła wyporu, ciśnienie hydrostatyczne, właściwości cierne.

Droga zaczyna się piąć pod górę. Wbiegamy na stok Klimczoka. Droga się pnie leniwie. Mijamy samochód, który nas pilotował i wydostajemy się spod świateł miasta. Niebo staje się rozgwieżdżone. Pomiędzy drzewami widzę konstelację Oriona, która o tej porze pojawia się na niebie.

Biegnę, po drodze mijam kolejne punkty. Wieczorem pojawia się ciekawe zjawisko inwersji. W dolinach robi się zimno, na liściach pojawia się szron, na kałużach lód, za to im wyżej tym cieplej. Na szczytach jest całkiem cieplutko.

Nadeszła jesień, koniec z triathlonem (w tym sezonie). Mam zamiar jeszcze trochę startować i bardzo bym chciał gdzieś wybrać się w góry. Trzeba jednak zacząć myśleć o kolejnym sezonie dlatego od września rozpoczynam treningi pływackie z Warsaw Masters Team.

Trzecia nad ranem. Ciemno, pada. Startuję w Biegu 7 Dolin.

Gdy tylko pojawiła się informacja o zorganizowaniu tego maratonu wiedziałem, że muszę tam być. Góry i bieganie to dwie moje wielkie pasje. Z uwagi na odbywający się dwa tygodnie później "III Bieg Rzeźnika" postanowiłem potraktować ten maraton jako ostatnie długie wybieganie.

Zawsze uwielbiałem chodzenie po górach, ale gdy w wakacje 2002 r. ważyłem 98 kg nawet chodzenie przestało być dla mnie przyjemnością. Szczególnie deprymujący był dla mnie fakt, że mój 12 letni syn spokojnie idąc znikał przede mną na szlaku, a potem czekał przez półgodziny. Wiedziałem, że się ze mną nudzi. Zdałem sobie sprawę, że muszę coś zrobić, albo schudnę, albo koniec z górami.