Raniuszek (Aegithalos caudatus)
Raniuszek (Aegithalos caudatus)

Raniuszki

Planowałem dziś z rana wybrać się do parku, poszukać ptaków. Rano było jednak zbyt ciemno i mgliście bym mógł liczyć na udane kadry. Wyruszyłem trochę przed południem. Zrobiło się jaśniej. Zza chmur nawet chwilami prześwitywała słoneczna tarcza. W parku ludzi było sporo. Na trawnikach żerowało trochę wron, gawronów i kawek. Były jakoś bardziej płochliwe niż zazwyczaj. Słyszałem głosy sikorek, ale nawet one jakoś nie miały ochoty na pozowanie i trzymały się z dala, wewnątrz krzaków lub w koronach drzew. Na stawach wewnętrznych pusto. W głębi parku odezwał się kowalik i było słychać dzięcioła.

Snułem się pośród krzewów śnieguliczek. Ich białe owoce wprowadzały zimowy akcent w szaroburą rzeczywistość. Pomyślałem, że pora wracać. Wtedy usłyszałem znajomy dźwięk, ostry terkot opisany w przewodniku Collinsa jako „srih-srih-srih”. Po chwili wokół mnie zaroiło się od raniuszków. Ruchliwe stadko tych uroczych i hałaśliwych ptaszków dosłownie mnie otoczyło. Na ułamki sekund przysiadywały na gałązkach by coś skubnąć i przeskoczyć na następną. Nie bały się, siadały bardzo blisko, by po chwili zniknąć. To dla nich typowe. Znikają równie szybko jak się pojawiają. Postanowiłem jeszcze trochę pochodzić i spotkałem je jeszcze kilka razy. Za każdym razem pojawiały się ogłaszając swoją obecność świergotem i znikały pozostawiając mnie w ciszy.

Wracałem w zdecydowanie lepszym nastroju. Wysoko w gałęziach mignął mi dzwoniec. Przy karmniku ku uciesze dzieciaków kręciły się bogatki, modraszki i kowaliki. Na Jeziorku Kamionkowskim było sporo mew i trochę krzyżówek. Wśród wyschniętych trzcin przemknęły dwie kokoszki. Gdzieś opodal odezwała się sosnówka (rozpoznana aplikacją birdNet), ale nie udało mi się jej dostrzec. To był dla mnie dobry początek ptasiego roku.