Rok 2020 rozpocząłem już można rzec tradycyjnie startami w Biegach Noworocznych w Parku Skaryszewskim 1 i 11 stycznia. W między czasie rozpocząłem starty w Zimowych Biegach Górskich w Falenicy. Sezon rozkręcał się pomału. Biegałem raczej zachowawczo nie chcąc ryzykować przeciążenia.

Pierwszego lutego wybrałem się ze znajomym w góry Świętokrzyskie, by zmierzyć się z „Klątwą Szczytniaka”. Start i meta były zorganizowane w Jeleniowie dokąd dowoziły zawodników autobusy z Nowej Słupi. Trasa prowadziła wśród wzgórz pasma Jeleniowskiego wspinając się dwukrotnie na najwyższy w okolicy Szczytniak (553). Czas może nie był rewelacyjny, ale piękna, wiosenna pogoda i świetna atmosfera sprawiły, że biegło mi się znakomicie. Później jeszcze Bieg Wedla i kolejna Falenica.
Doniesienia z Włoch i Hiszpanii o nowej epidemii były przerażające, ale zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak to się rozwinie. W trakcie półmaratonu w Wiązownej rozmawialiśmy nawet na ten temat, ale nie przyszło mi nawet przez myśl, że to będzie ostatni start na wiele miesięcy. Z początkiem marca nadszedł „lock down” i skupiłem się na treningach w najbliższej okolicy.